Biopics to coś ekstremalnego, aby zrobić to dobrze. Albo twój temat jest tak godny uwagi, że nie możesz w żaden sposób go kształtować ani formować, albo wyławiasz kogoś ze względnej mglistości i zapoznajesz go ze światem. Trudne zadanie, które „Geniusze” starają się podjąć tak dobrze, jak można się było tego spodziewać.
Stan Ulam (Philippe Tłokinski), polski emigrant i matematyk, jest nauczycielem na Harvardzie na początku kolejnej wojny światowej. Mieszka ze swoim młodszym rodzeństwem Adamem (Mateusz Więcławek) i desperacko próbuje sprowadzić resztę rodziny do Stanów Zjednoczonych. W momencie, gdy dostaje propozycję pracy, by pracować przy innej bombie w Nowym Meksyku, zostawia rodzeństwo z myślą o służeniu większej sprawie. Wybór, który będzie go prześladował i zabierze mu wszystko, co jest mu drogie.
Choć portret mężczyzny może być dokładny, prawie trudno jest nawiązać kontakt z publicznością. „Jestem matematykiem, a nie komputerem”, mówi, ale raczej mógł mnie oszukać. Ulam wydaje się być niemal nieludzko oddzielony od wszystkiego. Jego propozycja dla przyszłej małżonki Francoise (Esther Garrel) jest pod każdym względem jedną z nieskażonych mieszkań. W momencie, gdy później zaczyna kwestionować, czy tak niszczące gadżety, jak bomba atomowa, powinny być próbowane i konstruowane, prawie nie pojawia się jako nagły wypadek wiary. Wygląda na to, że nagłe osobiste nieszczęście ma na niego jakiś wpływ zajęło mu większą część godziny. Dopiero w ostatecznej konfrontacji między nim a jego rodzeństwem na zimnej fasadzie zaczynają pojawiać się pęknięcia. Do tego czasu w zasadzie już cię to nie obchodzi.
Czy istnieją czynniki regeneracyjne? Pewnie. Klein koordynuje pewną ręką; obsada robi absolutnie najlepsze z ledwo dopracowanych postaci, a zdjęcia Tudora Vladimira Panduru naprawdę odmładzają dekadę. W każdym razie, poza tym, liczby nie sumują się w tej odległej i wykalkulowanej nieprzygodzie.
Film, który zajmuje się imigracją, a także niebezpieczeństwami związanymi z bronią jądrową, z pewnością brzmi odpowiednio. Geniusze, europejski twór, który debiutuje w rzeczywistości w Palm Springs, tylko częściowo realizuje swoją gwarancję. Szef autorów Thor Klein odkrywa niejasną opowieść o jednym z kluczowych uczestników projektu Manhattan pod koniec II wojny światowej. Filmowi brakuje zapału, by zabłysnąć na zatłoczonym targowisku, a mimo to osiąga wiele nawiedzonych minut.
Klein jest Niemcem, a film jest współtworzeniem niemiecko-polsko-brytyjskim, ale większa część jest po angielsku. Główny bohater, Stan Ulam (Philippe Tłokinski), to polsko-żydowski matematyk, któremu udało się nawiązać współpracę na Harvardzie, a następnie został zapisany do Projektu Manhattan w Los Alamos w Nowym Meksyku. Zgodnie z filmem, jego wgląd w matematykę, a także jego uboczną rolę jako rekina karcianego, skłoniły go do podjęcia ważnych zobowiązań w zakresie opracowania bomby atomowej, a także najwcześniejszej eksploracji innowacji PC.
W każdym razie główne zalety filmu tkwią w kwestiach socjologicznych i moralnych, a nie logicznych, iw tym miejscu film przesadza, próbując zająć się tematami bardziej ambitnymi, niż może objąć 102-minutowy film. Stanowi i jego młodszemu rodzeństwu Adamowi (Mateusz Więcławek) udało się wyemigrować do Ameryki, ale są głęboko zaniepokojeni losem pozostawionych w Polsce rodziców i siostry.
Temat Holokaustu jest traktowany w sposób surowy, jednak pomaga to wyjaśnić, dlaczego kilku europejskich naukowców i matematyków pracujących w Los Alamos było tak silnie zmotywowanych do sfabrykowania bomby atomowej, która może pomóc w pokonaniu nazistowskich Niemiec. Jednak kiedy Niemcy rezygnują w maju 1945 roku, znaczna część ich motywacji do budowy broni masowej zagłady zostaje podważona. Część badaczy kwestionuje potrzebę kontynuowania swojej pracy, jednak gdy rozpocznie się ogromne przedsięwzięcie, prawdopodobnie nie zostanie ono zatrzymane. Ataki na Hiroszimę i Nagasaki wprawiają część młodych badaczy w zawstydzenie i zakłopotanie. W szczególności jeden człowiek (gładko grany przez Sama Keeleya) jest przerażony egzekucją ogromnej liczby japońskich cywilów i opuszcza program.
Głównym antagonistą tych zaniepokojonych badaczy jest Edward Teller (Joel Basman), najbardziej zagorzały zwolennik opracowania bomby atomowej, która sprawiłaby, że wybuchy atomowe w Japonii wydawałyby się niemal amatorskie. Nasz święty Stan upada gdzieś pośrodku. Jest wyraźnie zaniepokojony amerykańskim wkładem w masową zagładę japońskich obszarów miejskich, wdaje się w konflikt z Tellerem, ale po wojnie nadal pracuje w Los Alamos.
Pomimo pewnych słabości w charakterystyce charyzmatyczny Tłokinski daje przejmujący występ. Jako lepsza połowa Ulama, Esther Garrel, francuska aktorka, która odegrała ważną rolę w Call Me By Your Name, również robi wrażenie. Wszystkie występy są mocne, jednak treść Klein nie oddaje równości całej obsadzie postaci. Na przykład postać Klausa Fuchsa, który później porzucił Związek Radziecki, prawie w ogóle się nie zaciąga. A kiedy rodzeństwo Stana ogłasza późno w filmie, że zdecydował się odciąć wszystkie swoje więzy z judaizmem, jest to kolejny prowokujący temat, który po prostu nie ma wystarczającej ilości czasu w przyszłości w centrum.
Film jest jednak ładnie wykonany. Operator Tudor Vladimir Panduru i planista kreacji Florian Kaposi odmładzają lokalizacje. Niesamowita ścieżka dźwiękowa Antoniego Komasy-Lazarkiewicza to kolejna z walorów filmu. Matematyk zawsze kusi, bez względu na to, czy nie oddaje w pełni słuszności ekstrawagancji tematu.
Atrium klasycznego kręcenia filmów dla nowatorskiej publiczności „Geniusze” powraca do Projektu Manhattan poprzez logiczne, etyczne i żydowskie punkty centralne.
Nie pamiętasz swojego rachunku różniczkowego? Prosta matematyka jest ponad wszystko, aby podążać za trójkątną sagą polskiego żydowskiego mądrala Stanisława Ulama: od osłoniętych klas Harvardu po „startup” z bombą atomową Roberta Oppenheimera w zakurzonym Nowym Meksyku, z powrotem do Lwowa (gdzie jego rodzice, siostra i siostrzenica żyć w wątpliwym bezpieczeństwie, dopóki naziści nie przekroczą granicy).
102-minutowy dramat biograficzny jest dostępny do transmisji strumieniowej w dniach 26-28 lutego w ramach corocznego WinterFest Żydowskiego Instytutu Filmowego w S.F., który w tym roku jest wirtualny.
Film z 2020 roku rozpoczyna się w Cambridge w stanie Massachusetts, tuż przed II wojną światową, gdzie mieszka Stan Ulam (Philippe Tłokinski) ze swoim młodszym bratem Adamem. Wieści płynące z Polski, gdzie Ulam został sprowadzony na świat w 1909 roku, pogarszają się, ale powrót do Europy nie jest możliwy.
Tak więc Ulam przyjmuje inny sposób walki z nazistami, zaproponowany przez jego najbliższego towarzysza i indywidualnego badacza emigracyjnego Johnny’ego von Neumanna (Fabian Kocieki): Dołącz do wielu innych wirtuozów w ściśle tajnym Projekcie Manhattan.
Przenikliwe i sprawne treści szefa autorów Thora Kleina zależą od naszego wglądu w wojnę i Holokaust (i nieobliczalne filmy dotyczące tych spraw), aby zwięźle przekazać powagę sytuacji i, co ważne, uniknąć znanych powiedzeń. Jednocześnie Klein umiejętnie włącza nas w życie osobiste Ulama — to mądry człowiek, który ceni sobie hazard, który zna mądrą kobietę, gdy spotyka ją na przyjęciu — bez trywializacji większych historycznych okazji.
Innym wielkim osiągnięciem Kleina jest zrealizowanie „Geniusze” — które nakręcił w Niemczech i Polsce z lokalnym zespołem, europejskimi aktorami oraz niemieckim, polskim i brytyjskim finansowaniem — całkowicie przypomina amerykański film. To mistrzowski wyczyn, który wymaga poświęcenia i wiedzy na każdym poziomie tworzenia.
Klein co prawda ułatwia mu pracę, przedstawiając Ulama jako zaaklimatyzowanego, zasymilowanego Amerykanina, a nie biedną, nieszczęsną duszę Europejczyka.
Tam, gdzie „Geniusze”, których tytuł pochodzi z dziennika Ulama z 1976 roku, odchodzi od tradycyjnego hollywoodzkiego kręcenia filmów, toczy się dramatyczna walka. To nie wojna, która zawsze jest poza ekranem. A presja pojawia się w małżeństwie Ulama w dalszej części filmu (w związku, na którym naprawdę nam zależy), jednak to nie jest silnik filmu, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności.
Zamiast tego Klein nakręcił film o filozoficznych i egzystencjalnych dylematach, uwewnętrznionych w jednostce Stana Ulama.
Poza tym Ulam jest inteligentnym, rozważnym człowiekiem, który w każdym razie w większości ucisza swoje uczucia, kiedy dyskutuje o ustaleniach technicznych ze swoim równie upartym szefem, Edwardem Tellerem (Joel Basman).
Bardzo niewielu wodzów Hollywood poparłoby film, którego bohater jest rzucony na rogi innego trójkąta, a mianowicie ścierania się satysfakcji intelektualnej, osobistej moralności i zawodowych ambicji.
Stanisław Ulam, święty akcji, nie jest najłatwiejszą propozycją dla amerykańskiej publiczności.
Tak czy inaczej, kiedy wpadniesz w sidła tego absolutnie przystępnego filmu i jego niezwykłej centralnej postaci, czeka cię satysfakcjonujące i intrygujące doświadczenie.
Ulam, sympatyczny bohater znacznej części filmu, okazuje się coraz bardziej samotny w miarę rozwoju jego pytań o wymyślanie i budowanie broni masowej zagłady — zwłaszcza po pokonaniu nazistów. Występ Tłokińskiego, który utrwala dziwną (według aktualnych miar) ilość palenia papierosów, nigdy nie jest do końca przekonujący.
„Geniusze” wierzy, że widzowie są na tyle pewni, że odrzucili dużą część melodramatycznych rozmów i fragmentów typowych dla filmów z czasów II wojny światowej. Na przykład wina ocalałego Ulama jest namacalna, a postać nie wymaga dyskursu lub sceny, aby ją przekazać.