CDA-FILM – Nowości ze świata filmu

Zanim zagłębimy się w ostry i gęsty irlandzki gulasz, jakim jest „Miłość po sąsiedzku”, porozmawiajmy najpierw o akcentach. Są problemem i są wszędzie.

Prawdę mówiąc, intonacja irlandzka jest jedną z najtrudniejszych do zdominowania, chyba że masz umiejętności mimikry na poziomie Streepian. Do diabła, jestem 44% Irlandczykiem według mojego ostatniego badania DNA Ancestry.com – które wyjaśnia genetyczne nadużywanie alkoholu i bezsilność w opalaniu – i nie zadzierałbym z jednym podczas zabawy z towarzyszami, znacznie mniej jako gwiazda filmu.

Ale tutaj mamy stado ustawionych artystów, którzy robią dokładnie to, z różnymi poziomami osiągnięć. Jamie Dornan jest po prostu najbardziej wyrafinowany, oczywiście, ponieważ sam jest Irlandczykiem – chociaż z Belfastu, kilka godzin drogi od przeciwnego wybrzeża hrabstwa Mayo, gdzie rozgrywa się „Miłość po sąsiedzku”. Emily Blunt jest bardziej chwiejna, niż można by się spodziewać, biorąc pod uwagę, że jej melodyczna podstawa audytorium powinna w zasadzie dać jej solidne ucho do takiego testu. A potem jest Christopher Walken, który w zasadzie przekazuje swoje linie w swojej nazwie marki, kończąc styl, z po prostu malutkim akcentem posypanym na wierzchu. To jest nienormalne. Może w każdym razie prawie nie próbuje, co może ma na celu poprawę sytuacji.

Jednak dodatkowo pojawia się jako przerwa bezpośrednio z góry, gdy słyszymy Walkena mówiącego energicznym głosem na początku filmu: „Witamy w Irlandii. Nazywam się Tony Reilly. Nie żyję!”

Te trzy zdania nadają klimat pozostałej części filmu Johna Patricka Shanleya w splątanej odpowiedzi, którą w tobie wmieszają. Raz za razem nie zdasz sobie sprawy, czy czuć się zdezorientowanym, czy zachwyconym – pomimo faktu, że pod koniec poprzednia skłonność z pewnością rządzi ostatnią. Dostosowując swoją broadwayowską sztukę Poza Mullingar na ekran, Shanley w rzeczywistości skupia się na ogromnych, dramatycznych uczuciach, tworząc film, który jest uporczywie ekscentryczny. Co więcej, skupiając się na stosie uogólnień irlandzkich, trudno powiedzieć, czy implikuje je szczerze, czy też jako świadome samooszukiwanie się. Po trzecim czy czwartym razie widzisz rozwalające się ujęcia bujnych, zielonych zboczy z dźwiękiem dźwięczących drewnianych wiatrów grających na fundamencie, masz nadzieję, że zobaczysz leprechauna skaczącego po otwartym terenie, chowającego się z dala od tych dzieci, które są „za mną”. Zaklęcia na szczęście”.

W tej przykuwającej wzrok sielance (stworzonej przez autora zdjęć Stephena Goldblatta) znajduje się romantyczny komiks gorączkowo podkreślający miękkość fantazji. Czasami dyskurs podskakuje i pęka, jak można się było spodziewać po nagrodzonym Oscarem autorze „Nutty”. Wszyscy są tacy atrakcyjni i jest tak wiele wygodnych swetrów i uciążliwych butów, które można docenić w te wietrzne dni. Jednak te postacie niewiele przekraczają zestaw cech, a to, co powstrzymuje ich przed wiecznym byciem razem, musi być najdziwniejszym ze wszystkich wynalazków.

Obtuse i Dornan występują w roli Rosemary Muldoon i Anthony’ego Reilly’ego – dziecka Tony’ego – którzy przeżyli dzieciństwo w tej prowincjonalnej krainie czarów i spłonęli całe życie na sąsiednich ranczach. Jest bezczelna i bezpośrednia. Jest delikatny i trochę dziwny. Odrobina młodości, którą znajdujemy we wczesnym retrospekcji, oraz prawa do małej działki nieruchomości, łączącej majątki ich rodzin, wypełniają jako nierealistyczne środki odstraszające od sposobu, w jaki są sobie nawzajem sugerowane. Poza głębokim zrozumieniem się nawzajem, dzieląc wiele lat historii i uczestnicząc w nauce energetycznej, są oni głównymi samotnymi, olśniewającymi osobami w swoim wieku. Powinniśmy więc siedzieć spokojnie 102 minuty, aby rozpoznali, że tym razem byli w sobie subtelnie zakochani.

W każdym razie pojawienie się z Nowego Jorku kuzyna Anthony’ego, Adama, w końcu wytrąca Rosemary i Anthony’ego z ich serdecznego odprężenia. Jon Hamm gra go z całkowicie amerykańskim, wolnym przedsiębiorczością i pożądliwością (i, życzliwie, bez żadnej atrakcji), a on jako nasz dyrygent wciela się w to, że zastanawia się nad tym cudownym miejscem, ale schwytanym zgodnie z harmonogramem. Pojechał do Irlandii, by szczególnie zainteresować się rodzinnym ranczo Reilly – w tym spornym odcinkiem ulicy, który łączy je z Rosemary – i być może samą Rosemary.

W miarę jak fikcja się nasila, cieszymy się, że otrzymujemy takie dziwne doświadczenia, jak Anthony próbujący swoją propozycję dla Rosemary na osiołku, rozpoczynający rozmowę wśród sąsiedzkich błędnych poglądów na temat jego sympatii dla zwierząt. On również wyskakuje z łodzi i pamiętając, że Dornan wydaje się być przygnębiony z powodu różnicy w tempie, ten rodzaj prawdziwej satyry ponosi jego koszt, nie jest to w zasadzie jego solidny garnitur. W międzyczasie Rosemary ma wielkiego kucyka, który ma skłonność do ucieczki w rzucającym się w oczy podobieństwie. Jednak dodatkowo ma okazję odkryć swoją delikatną stronę, gdy wstaje przed publicznością przy barze i śpiewa tradycyjną melodię irlandzkiego społeczeństwa, która nadaje tytuł „Miłość po sąsiedzku”.

Co więcej, w ciągu kilku minut, kiedy film się uspokaja i przestaje próbować nas zadowolić, że naprawdę się łączy. Najlepszą sceną w całym filmie jest bagatelizowana scena, która dzieje się w kuchni Rosemary, kiedy ona i Anthony zaczynają się dogadywać podczas burzy. W tej kulminacyjnej, klaustrofobicznej dyskusji w środku chichotu mieszają się prawdziwe uczucia i napięcie. Co więcej, ze względu na to, że praca Blunta i Dornana jest tutaj tak solidna, prawdopodobnie nie będziesz pamiętać, że ich wymowa jest tak słaba.

Ale cóż, to zwykły błysk w oku. Odkąd Shanley w końcu odkrywa prawdziwe wyjaśnienie, Anthony i Rosemary zostali rozdzieleni przez ten ładunek lat, wymykając się spod kontroli i mijając te wielkie, kręte uliczki i ruchome zbocza. Ten fragment danych jest tak osobliwy, że w „Miłość po sąsiedzku” naprawdę jest „dziki”.

Miłość po sąsiedzku
Miłość po sąsiedzku
Miłość po sąsiedzku
Miłość po sąsiedzku
Miłość po sąsiedzku
No links available
No downloads available

Related movies