„Wściekłość” z pewnością wydaje się być przeróbką taniej potworności z 1977 roku, koordynowanej przez młodego Davida Cronenberga. Współesejistki / naczelna grupa Jen i Sylvia Soska, z pomocą współautora Johna Serge’a, właśnie pośpiesznie odświeżyły „Wściekły”, film klasy B Cronenberga o odczłowieczających skutkach plagi podobnej do wampira. Na razie warto zobaczyć przerobione „Wściekłe” Soski, ponieważ mają podstępnie sprytne skłonności do komizmu i kilka zwycięskich, strasznych myśli o tym, jak ich fanatyczne postacie rozwinęłyby się bardziej dziecinnie w nagłych wypadkach. Jednak najbardziej niesamowite aspekty „Wściekłości” są regularnie przyćmiewane przez zmęczone dowcipy o bezlitosnej branży stylistycznej (odważna kobieta filmu jest niedoszłą projektantką ubioru) i bezlitosny pomysł tzw. Specjalistów. Jest tu mnóstwo obiecujących myśli, ale żadna z nich nie wzrosła tak bardzo, że ta przeróbka wydaje się fundamentalna.
„Wściekłość” zaczyna się od pierwszego z kilku uroczych, ale niezapomnianych wyróżnień w filmach Cronenberga: krążownik prawie oszaleje, tak jak na początku pierwszego filmu „Wściekłość” z 1977 roku. Rower prowadzi Rose (Laura Vandervoort), modniaczka z bliznami, która początkowo charakteryzuje się tym, jak ochronna czuje się w pracy (np. Jest miłośniczką warzyw, eek!). Rose czuje się wyróżniona przez swojego chełpliwego menadżera Guntera (Mackenzie Gray), charakterystycznego konesera euro-śmieci, który może pasować bezpośrednio do „Zoolandera”. Rose jest również wyśmiewana przez swoich towarzyszy, jako Bev i Ellie (Soskas), które wyróżniają skazę pokrywającą świątynię Rose („Twarz z blizną”) w każdym miejscu, w którym nie chrząkają kokainą lub naprawdę nie wbijają Rose daleko w ich próbę wejścia słynny kanadyjski klub. „Wściekłość” nie jest utworem z epoki, ale w niektórych przypadkach tak się wydaje.
Potrzebowałem więcej, skąd się to wzięło, a może bardziej wnikliwego patroszenia szperających figur retorycznych, które niedawno zaatakował Cronenberg. Tak czy inaczej, szczególne zainteresowanie Soski transhumanizmem i przystosowaniem ciała nie rozchodzi się tutaj zbyt daleko (oczywiście, z tego samego powodu nie idzie daleko w „Wściekłości” Cronenberga). Mimo to Soskas sprytnie hype przesadne elementy historii Rose, tak że jest bardziej podobna do Carrie White (Cronenberg początkowo chciałby zaprojektować Sissy Spacek jako efekt jej wystawy w „Carrie”), podobnie jak oni doskonale rozgłaszają Frankensteinowskie pragnienie dr Burroughsa jako riff na oślepiającej pychy, która przekonuje Hal Raglana Olivera Reeda w „Pomiotu” Cronenberga. Ale chociaż „Wściekłość” jest oddanym hołdem, nie łączy się w taki sposób, w jaki powinien.