Może seria pochwał dla Gaspara Noé. W miarę jak historyczne tło filmu przetacza się krok po kroku, nawet najlepsi przywódcy wydają się być atakowani specyficzną nerwowością uderzenia. Noé ma swoje perswazje – w niektórych przypadkach umieszcza je w uderzającym stylu tekstowym, w tekstach ekranowych, w swojej pracy – jednak przy każdej okazji, jaką się pojawia, celowo staramy się ponownie zbadać, co film może oficjalnie zrobić i jak wszechstronność medium poprawia nasze wyczucie różnych tematów. Przeszedł od seksu do wykroczenia, aby się przeprowadzić, a tutaj, w Vortex, do śmierci. Zwłaszcza żałosnych przepustek, które zdarzają się dojrzewającej ludności „stworzonego świata”: i tutaj, jak w Amour Michaela Hanekego, przygląda się skrzyżowaniu uczuć i walce z niewiarygodną kropką życia. Film zadebiutował na premierze w Cannes – nielogicznie, ale słusznie, w projekcji rozpoczynającej się o godzinie 12:00.
Podczas gdy Haneke miał dwóch czołowych francuskich bohaterów (Emmanuelle Riva i Jean-Louis Trintignant), aby stworzyć swoją entuzjastyczną sztukę, decyzje projektowe Noé dają bardziej godne uwagi poczucie naturalizmu i powszechności. Trwała para, której prawdziwe nazwiska nie są wskazane, to Dario Argento, pół-sekretny as Giallo za jego aktorstwo na ekranie; i Françoise Lebrun, ogólnie nieprofesjonalną, kiedy została pokazana w swoim ukochanym Jean Eustache Matka i dziwka. Noé również, gorliwie i początkowo, nie stara się w jakikolwiek sposób inspirować relacji filmowych swoich artystów, z wyjątkiem sposobu, w jaki osoba Argento podchodziła do pracy jako profesjonalny ekspert filmowy, zanim pojawiły się osiągnięcia autorskie.
Film jest wspaniałym aparatem dysocjacji: z oszałamiającym poczuciem smaku i rozwoju, Noé wykorzystuje podstawową konwencjonalną technikę podzielonego ekranu, aby uchwycić tę bitwę o zakończeniu życia. W obudowie 2,35:1 każdy główny artysta ma własny punkt widzenia kamery, z ciemną dziurą pośrodku: przypomina to boski przekaz CCTV. Na początku osoba Argento jest bardziej niezależna i zaskakująco gotowa do przerwania pracy: entuzjastycznej książki o związku filmu z nieświadomym. Osobę Lebrun, byłego terapeuty i egzaminatora, wzrusza sensacyjna niekongruencja, że jej psychika zakończyła poddawanie się demencji. Odtworzenie skutków ubocznych choroby neurodegeneracyjnej to przekonujący i ryzykowny kawałek aktorstwa, ale ona to wywołuje. Dla obserwatora jest to równie niesamowite, jak wszystko w dotychczasowych pracach Noé.
Dwoje lub troje ma jedno dziecko, Stéphane (Alex Lutz, bardzo popularny w pracach satyrycznych), które z szacunkiem prosi o przeprowadzkę do biura, w którym żyją osoby pomagające: można powiedzieć, że ma on ich dobre samopoczucie na najbardziej podstawowym poziomie (nie ma sztuczka mająca na celu pozbycie się zobowiązań lub przyjęte zamknięcie ich). Nieuzasadnione jest odkrywanie więcej, ale widzimy, że Noé zbudował specyficzną emocjonalną perswazję: co otrzyma z tej miażdżącej więzi, psychika czy serce, nieszczęście czy zdrowy rozsądek? (Jak nawet insynuuje na ekranie między tytułem blisko początku.)
Tutaj dzikość jest w środku, niepokój w środku, ale piękno jest trwałe. Można tworzyć artystyczne korelacje, głównie z fiksacją Becketta w nagrywaniu gadżetów i powtarzaniu, ale najbardziej ugruntowane są ostatnie słowa Hamleta ze sztuki Szekspira: „Reszta to spokój”.