Nie jest trudno rysować filmami o snach, szczególnie złych snach. Wskoczenie do marzeń i wszechświatów otwiera niesamowitą swobodę, aby odkryć wszystko, co zostało ograniczone i zakryte, co kryje się w najbardziej mglistych zakamarkach ludzkiego mózgu.
Niech się stanie konsoliduje genialny (okropny) temat snu z czymś wyjątkowo niezwykłym: utratą ruchu w spoczynku i mrocznymi stworzeniami. Co więcej, tutaj tkwi sedno, ponieważ filmy takie jak The Shadow Man w zadziwiający sposób pokazały, jak niewiarygodnie wyczerpujące może być niebezpieczeństwo stwarzane przez te cieniste zwierzęta. Tak więc w Niech się stanie, jako wrogowie, nie mogą nic zrobić poza stopniowym mieszaniem się w stronę łóżek, zatrzymaniem się i spojrzeniem. W ten sposób potencjał niebezpieczeństwa jest utrzymywany w ciasnych punktach odcięcia, a film przechodzi w jeden z wielu impasów.
Bardzo wciągająca jest opowieść o młodzieńczej, złej snie dręczonej Sarah (Julia Sarah Stone, The Killing), która uciekła z domu i spędzała zazwyczaj surowe wieczory z towarzyszami lub w dżungli. Spełnia się Na szczęście pozwala to dodatkowo na lepsze poznanie bohaterki bez odsłaniania rodzinnych koneksji czy jej przeszłości, które pozostają w ukryciu. Być może śledzimy codzienne życie wspaniałej szkolnej dublerki praktycznie jak lunatyczka: od całkowicie przemęczonych godzin szkolnych po codzienne przygody i poszukiwanie miejsca na odpoczynek po jej złe sny. Film jest najbardziej ugruntowany w tej otwartości i żyje z rysunku w melancholijno-somnambulistycznej atmosferze, całkowicie wciągającej ścieżki dźwiękowej i oszałamiającej, opuszczonej i niesamowicie wysmakowanej symboliki, którą Niech się stanie znajduje dla swoich fantastycznych scen.
Historia naprawdę się porusza, gdy Sarah natrafia na gabinet odpoczynku, który gwarantuje jej bezpieczne łóżko, a jednocześnie pewną zmianę. Badanie zarządza interakcją obrazowania, która pozwala wyobrazić sobie istotę snów – niezależnie od tego, czy jest to tylko poruszenie w postaci solidnego obrazu. Opis treści fantastycznych, a zwłaszcza kroniki, o ile ktokolwiek zna, diabelskie substancje, które wyłaniają się z nieświadomych, otwiera energetyzujące perspektywy zarządzania fantazyjnym punktem, a klinika medyczna, w której odbywa się badanie, również oferuje genialną oprawę ze swoim strasznym wygląd retro.
Niech się stanie działa znakomicie podczas pierwszych dwóch pokazów. Staje się ryzykowne, gdy film próbuje podjąć rozłożone w nim historie i połączyć je w konsekwentną realizację. Ponieważ tutaj szybko staje się oczywiste, że zamieniają się one w ślepą uliczkę. Tak więc film przestawia lunatykowanie w kierunku nieistotnego końca, przy czym z każdą kolejną progresją ostatnio wyprodukowane powietrze i naprężenie odrywają się i nic nie pozostaje do końca. Niestety, Niech się stanie nie kończy się ciężkim hukiem, który wyciąga nas z tego złego snu, jednak wraz z letargicznym upadkiem umysłu wszystkich.
Niech się stanie zostawił mnie z mieszanymi uczuciami. Główny i scenarzysta Anthony Scott Burns (Our House) zwycięża w tworzeniu przerażającego środowiska, które sugeruje Stranger Things z odniesieniami do retro i syntezatorową ścieżką dźwiękową. Otwartość jest niesamowita, prezentacja Stone’a przerażająca, a świat, który tworzy Burns, wita cię, abyś się zatopił. Niestety, Niech się stanie nie ma najmniejszego pomysłu, jak nim zarządzać i nigdy tak naprawdę nie wychodzi poza jego prezentację. Ani złe sny, istoty cienia, ani szansa zauważenia groźnego elementu bezpośrednio w nieświadomości jednostki nie są badane bardziej szczegółowo. Chociaż jest oczywiste, w jaki sposób różne wpływy Burnsa w Niech się stanie nakierowały i odkryły dla niego naprawdę urzekający język wizualny, to niestety nie ma żadnej substancji za tą doskonałą powierzchnią zewnętrzną.