Wokół „Młota” zygzakują dwa filmy. Jeden z nich to domorosły program o tym, że tata nie pomyślał, jak pomóc swojemu zdenerwowanemu dziecku, przez co wypchnął go z życia. Wśród opiekunów regularnie dedukuje się, że zakaz skłoni do naprawy. Uwolnij dzieci przez ich dramatyzację, ale nie pozwól, aby splamiło to resztę rodziny i prawdopodobnie wrócą, gdy znów będą hetero. To tu i tam działa naprzemiennie. Równocześnie „Młot” to mały, napięty, krępujący dreszcz, film o kimś, kto zdecydował się na strasznie straszny wybór i obecnie próbuje z nim walczyć. Te dwa filmy działają. Od czasu do czasu „Młot” pomagał mi przypomnieć sobie „Undertow” Davida Gordona Greena czy „Błoto” Jeffa Nicholsa, które w skuteczny sposób wykorzystują normalny świat, doradzając nam, że chillery nie muszą zawracać sobie głowy cementem i stalą. być spiętym. Biorąc wszystko pod uwagę, nic nie jest bardziej przerażające niż bardzo mocno zastrzelone pole kukurydzy.
„Młot” otwiera się okazją na leki. Chris Davis (Mark O’Brien) jest na opuszczonej ulicy, robiąc aranżację z nieznanym poprzednim partnerem o imieniu Adams (Ben Cotton) i jego ukochaną Lori (Dayle McLeod). Wagi z powrotem do domu zapoznają nas ze Stephenem Davisem (Will Patton) i jego drugą połówką Karen (Vickie Papavs) i nawiązują do presji w rodzinie. Tata Karen zostaje umieszczony w domu, a młodszy rodzeństwo Jeremy (Connor Price) zajmuje się wyborami, których dokonali, by wypchnąć Chrisa z domu. Jak mówi, jeśli masz do czynienia z kimś takim jak wyrzutek, często stają się coraz bardziej nietykalnymi. Zarządzanie młodzieżą, która popada w zależność lub życie w złym postępowaniu, może często zadowalać się bezsprzecznie ekstremalnymi wyborami dla opiekunów, dotyczącymi tego, jak zachować równowagę między pomocą a wzmocnieniem.
Powinniśmy po prostu powiedzieć, że układ wypada źle, a Stephen, który nie widział swojego dziecka od dłuższego czasu, niespodziewanie jest świadkiem, jak pędzi przez przejście na rowerze. Robi 180 i idzie za nim, widząc krew na koszuli przerażonego młodzieńca. Ojciec odkrywa, że wydarzyło się coś strasznego, a na polu są paczki gotówki i ciało. Will Patton jest całkowicie niesamowity w sposobie, w jaki przekazuje natychmiastową okoliczność. Co robisz, gdy widzisz swoje dziecko w niebezpieczeństwie? Wyobraź sobie scenariusz, w którym to dziecko, które wcześniej znajdowało się po jakiejś niedopuszczalnej stronie prawa, pomaga mu pociągnąć za sobą ciebie i resztę twojej rodziny. Jak zrównoważyłbyś nieograniczoną miłość troską o dobro swojego dziecka, reszty rodziny i siebie? Najbardziej zdumiewające aspekty „Młota” mają przesiąkniętą potem okropność – szaleńcze jednostki decydujące się na wybory w czasie, które wydają się naturalne i szybkie. Nie każdy z nich jest idealnym wyborem, ale raczej spinner chillery często żyją i kąsają w kurzu na tyle, na ile mamy zaufanie do poczynań jego bohaterów. Straszne, ekscytujące przejażdżki wykorzystują ich krewnych jako gadżety fabularne, popychając ekscytujące zakręty na drodze scenarzysty, a nie pozwalając postaciom prowadzić działalność. Ze względu na niesamowitą pracę Pattona i O’Briena zaakceptowałem każdą sekundę „Młota”.
Pomaga również w uzyskaniu solidnego oka od szefa Christiana Sparkesa i operatora Michaela Roberta McLaughlina. Od początkowego ujęcia przesłoniętej twarzy za wietrznym, nieco opuszczonym oknem, po „Młot” pojawia się wizualny język, którego często brakuje w takich pracach. Sparkes wymyśla, jak sprawić, by jego film w każdym razie wydawał się klaustrofobiczny, gdy Chris i Steven są na otwartej ulicy. To presja okoliczności popychająca na nich fantazyjne przegrody. Także my to czujemy.
„Młot” może wydawać się nielicznym nieco lekki i powinienem przyznać, że główna połówka cieszy się znacznie większą przyjemnością niż druga. Ustawienie jest tak pewne i fascynujące, że można poniekąd usprawiedliwić, że wykończenie nie spełnia dokładnie tego zestawu. Niezależnie od tego, jest ujęcie bliskie najdalszej granicy Stephena Pattona – kiedy w końcu pozwala, by uczucie brutalnego, niszczącego dnia dotarło do niego – to jest oszałamiające. Rozumiesz, że ten człowiek nie zatrzymał się, aby wdychać znacznie mniej odczuwania lub myślenia, odkąd zobaczył swoje pechowe dziecko. Ostatnio coś w nim pobudziło do działania. Sparkes poświęca film swojemu tacie, którego pseudonim wydaje się również nadać filmowi jego tytuł. Ojciec by się ucieszył.