Felicità otwiera się na tłustej łyżeczce burgerowej, gdzie artystyczna opiekunka Chloé (Camille Rutherford) i Tim (Pio Marmaï) cieszą się opóźnionym śniadaniem ze swoją 11-letnią dziewczynką Tommy (Rita Merle). Aż do tego momentu, tak rozpoznawalny… jednak wtedy Tim ujawnia dziewczynie niezręczną i energiczną prawdę, zanim cała scena przybierze niesamowicie nieprzewidziany obrót. To dzieło sztuki otwierające i nadające tempo całemu filmowi, który jest równie przebiegły, jak energetycznie skomponowany.
Wkrótce bowiem zdarza się, że Chloé i Tim są najdziwniejszymi strażnikami, którzy jako ostatni pozwolili, by pośpiech i szaleństwo jego warunków wylądowały w slammerze przez pierwsze cztery lata życia Tommy’ego. Niedawno dostarczony i starający się odzyskać miejsce bliskie (choć niezbyt bliskie) uczciwego stylu życia, rodzina docenia ostatnie pozostałości późnych wiosennych okazji, zanim Tommy powinien ponownie odwiedzić szkołę następnego dnia – okazja, którą jest postanowił się nie spóźniać, podobnie jak we wszystkich innych latach. Tak czy inaczej, nieoczekiwany łańcuch okazji sprawia, że Chloé znika, a Tim odpowiada swoją standardową porywczością, ponownie zajmując się trojaczką w śpiewającej wodzie.
Ton tutaj rzadko jest pewny, waha się od kapryśnego szczęścia, przez luksusowo nudny humor, po wręcz mrok; czasami wódz i scenarzysta Bruno Merle kieruje nas w stronę mroczniejszych zakamarków ludzkiego doświadczenia, zwłaszcza gdy poprawiają go bardziej zwierzęce motywacje Tima. W każdym razie generalnie wymyśla, jak skutecznie odciągnąć nas od krawędzi za pomocą buntowniczego żartu lub skomplikowanej dziwactwa. Pozorny ruch może wzbudzić niepokój kilku obserwatorów lub zasadniczo sprawić, że inni pozostaną czujni, jednak nie zwracając uwagi na to, jak reagują na przedmiotową substancję, bez wątpienia będą oszołomieni wyspecjalizowanymi częściami Felicità.
Oprócz szokującej kinematografii, która jest bezbłędnie zarysowana i zabarwiona, jest jeszcze kilka zręcznych zwrotów akcji, na przykład powtórzenie wrzasku Tommy’ego nauszników lub dość dziwny wygląd francuskiego rapera Orelsana jako nieistniejącego kosmonauty. Konserwatyści mogą uznać te kontakty za nieco przesadzone i wyolbrzymione, ale w sposób możliwy do zweryfikowania niosą ze sobą specyficzny apel do obrazu. Co więcej, zajadła historia jest zabezpieczona przez genialne wystawy z ogniskowej trójki, w której mała dziewczynka wodza jest może najwspanialszym momentem w roli dziwacznego Tommy’ego. Marmaï jest dodatkowo niezwykle kusząca i przekonująca jako jej ojciec z wolnym obrzędem, a siła, którą stosuje, rekompensuje wszelkie słabości fabuły.
Biorąc wszystko pod uwagę, Felicità to wyjątkowa francuska satyra, która przedstawia nikczemną i niekonwencjonalną dynamikę filmów takich jak Little Miss Sunshine i Big Fish, po prostu niekonsekwentnie wędrujących w bardziej zamglony obszar. Niewątpliwie nieobecny hrabia, głupi kapryśny Tim recenzuje rozwodnioną adaptację porównywalnych postaci z przedłużającego się rozporządzenia francuskiego filmu (na przykład zaokrąglonego Michela z Breathless), ale Merle skutecznie wymyśla, jak to ukierunkować. żywej energii do innej (ale zmieniającej kształt) klasyfikacji, przynosząc prawdziwą radość z filmu, który każe obserwatorowi spekulować bezpośrednio, aż do ostatniej ozdoby okna.