W Broad Peaku Leszka Dawida jest scena, w której Maciej (Ireneusz Czop) upada na chwilę po wpięciu się na linę. Kiedy zobaczyłem tę linę, wyczułem, że Maciej upadnie. W momencie, gdy zsunął się do podstawy z kulminacji, zaniepokojone artykulacje kolegów dały mi do zrozumienia, że coś jest nie tak. W mojej psyche wpadł pomysł: „Wyobraź sobie scenariusz, w którym Maciej nie dotarł do kulminacji. Czy kłamał na temat swojego dobrobytu?” Wkrótce my (i Maciej) dowiadujemy się, że tak naprawdę nie wszedł na szczyt. Znajdował się zaledwie 17 metrów od najwyższego punktu góry Broad Peak.
Wszyscy w jego grupie mieli tego świadomość, jednak nie przekazaliby tych danych Maciejowi, który naraziłby swoje życie na ogromne niebezpieczeństwo pokonując te 17 metrów z mocą. Oznacza to, że byłem na podobnej częstotliwości co film. Między mną a ekranem było instynktowne połączenie. To porozumienie między nami wydawało się nie tak wyjątkowe w stosunku do tego między Maciejem i Ewą (Maja Ostaszewska), jego drugą połówką. Po latach, kiedy Maciej postanawia wrócić na Broad Peak, mówi Ewie: „Idę”. – Zdałam sobie sprawę, że tak – odpowiada, jakby domyślała się, co może myśleć.
Czop i Ostaszewska mają niesamowitą strukturę i wewnętrznie łączą się ze sobą. Przyglądasz się ich bohaterom i akceptujesz, że prowadzili codzienną egzystencję przed rozpoczęciem tego filmu. Ich kochanie się jest energiczne i poważne, a kiedy doradza mu, aby ewentualnie poszedł do kulminacji, jeśli nie ma szans, że czuje się dobrze, wyczuwasz, jak bardzo się na nim skupia. Ostaszewska wypełnia ciszę punktami widzenia Macieja. W momencie, gdy widzisz go zagubionego i dyskretnie patrzącego na nic jednoznacznego, radzisz sobie z nim, że powinien pomyśleć o swoim rozczarowaniu i powrocie na górę. Gdyby artyści nie byli uzdolnieni, cisza ta zakłóciłaby energię i uczyniła te odcinki próżne lub wyczerpujące. Wystarczy jedna linijka od dziecka Macieja, abyśmy zrozumieli, przez co prawdopodobnie przechodził w swojej szkole (różne dzieciaki by go wyśmiały, biorąc pod uwagę niepowodzenie jego ojca).
W Broad Peaku nie chodzi o ryzyko wspinania się po górach. Wiąże się to z odzyskaniem szacunku. W momencie, gdy kamera nadal oddala się od Macieja, wydaje się, że jest on trochę przyklejony do ogromnego, mroźnego terytorium. Tym, co wzmacnia tę „odrobinę”, jest pewność. Maciej mógł wygrać po wielu latach, ale dokończył to, co zaczął. Tak czy inaczej, Broad Peak dokonuje zaskakującego, okropnego wyboru umieszczania tekstów wychwalających wspinaczy niedługo przed tym, jak Maciej dociera do kulminacji. To usuwa nas z filmu. Nie jesteśmy z Maciejem, gdy uśmiecha się, pozostając na najwyższym punkcie góry Broad Peak. Jednak towarzyszący tekst, składający się z nieszczęsnych wiadomości, trochę na nas oddziałuje. Film ma większą liczbę wzlotów niż dołków, a po 1 godzinie i 41 minutach mija bezbłędnie, nie umniejszając zrozumienia.