Powinienem prawdopodobnie przyznać, że nigdy nie byłem tak niezwykłym fanem Franka Zappy. Z pewnością polubiłem go na poziomie naukowym za jego oporną metodologię renegatów wobec jego życia i pracy oraz dwie oryginalne kolekcje, które nagrał z Mothers of Invention, Freak Out (1966) i We’re Only In to for the Money (1968) ), są niezbędne w moim asortymencie muzycznym. Jednak zwracanie uwagi na jego muzykę konsekwentnie wydawało mi się tym bardziej obowiązkiem niż radością, a pochodzi to od kogoś, kto jest zadowolonym właścicielem wspieranego discordu, jakim jest Lou Reed’s Metal Machine Music. Rzeczywiście, nawet poza studiem, było w nim coś szczególnego, co ogólnie uważałem za nieco niepokojące — za każdą doskonałą rzecz, którą zrobił, na przykład jego odważny i pryncypialny sprzeciw wobec niedoszłych edycji muzycznych w latach osiemdziesiątych, nie było być jakimś spotkaniem, na którym każde wypowiedziane przez niego słowo wydawało się płynąć z próżną nienawiścią do każdej osoby, która nie była nim.
Zacząłem więc oglądać „Zappa”, narracyjną ocenę życia i pracy Zappy Alexa Wintera, z całym niepokojem. Biorąc to wszystko pod uwagę, większa część nowych, nierozważnych narracji muzycznych to utwory skierowane zasadniczo do fanów ich tematów i rzadko starają się zainteresować tych, którzy nie są skutecznie w nakładaniu się – niezwykłe, jeśli jesteś jeszcze fanem mniej, jeśli nie. Niezależnie od tego, a może w wyniku tego, odkryłem, że film jest ujmującym spojrzeniem na Zappę i jego dziedzictwo, które w każdym razie omija prostą hagiografię, którą filmy tego typu ryzykują akceptacją, gdy nie są traktowane zgodnie z oczekiwaniami.
Choć film rozwija się w dużej mierze sekwencyjnie, pod koniec zaczyna się filmem z ostatniej zarejestrowanej egzekucji na gitarze przez Zappy, która pojawiła się w Czechach upamiętniając wycofanie się rosyjskich żołnierzy. Zwracając się do grupy, gdy ustalili, że na zawsze rozpoczęli całkowicie lepsze podejście, zachęca ich do „zachowania tego wyjątkowego”, przysłowie, które bez wątpienia również nim kierowało. Jak ujawnia film, początkowo zainteresował się muzyką jako nastolatek, kiedy początkowo doświadczył muzyki stworzonej przez Edgara Varese, którego skoncentrowane organizacje były często usprawiedliwiane przez cyników jako tylko wrzask. Pokrewieństwo z Donem Van Vlietem, przyszłym kapitanem Beefheartem, doprowadziło go do bluesa i zaczął tworzyć muzykę, która odzwierciedlałaby te wpływy, pamiętając, jak pracował nad muzyką do niesamowitej, wzorowej kliki Timothy Carey „The World’s Greatest Sinner”.
W ten sposób rozpoczął się prawdopodobnie najdziwniejszy zawód we współczesnej muzyce, taki, który obejmował wszystkie porty na melodyjnym nabrzeżu i który ostatecznie pozwoliłby mu pracować ze wszystkimi, od Alice’a Coopera po London Symphony Orchestra. Według sprośnych norm biznesowych jego niewyobrażalna wydajność przez lata nie przyniosła zbyt wiele z jego najbardziej punktualnych dni, na przykład długiego, półrocznego odcinka pokazów, które próbował z Mothers of Invention w Nowym Jorku w 1967 roku, Wciągnęło trochę jednak frakcji fanów, którzy przystąpili do zapamiętania chyba najwspanialszych nazwisk dla muzyki. Pomimo faktu, że jego kontrakty płytowe były żałosne – w pewnym momencie Cooper komentuje na spotkaniu, że wydawał się celowo przeszkadzać, aby nie mieć hitu – nadal był wystarczająco godny uwagi podczas jego pierwszych lat siedemdziesiątych do dwóch lub trzech Top 10 kolekcje i był mile widziany na „Saturday Night Live” u szczytu podstawowej sławy serialu w 1978 roku. Wymyślił nawet, jak nagrać melodię przypadkowego hitu, kiedy „Valley Girl”, melodia, którą zrobił ze swoją małą dziewczynką, Moon Unit, pojawiał się w pierwszej czterdziestce każdego roku 1982.
Jak pokazuje film, ikonoklazm i wątpliwości Zappy były wszystkim oprócz postawy. Po tym, jak jako młodzieniec zarobił wystarczającą ilość gotówki na zakup własnego studia nagraniowego, został nastawiony na złe nawyki i później zwolnił tempo, tracąc miejsce. To napędzało długotrwałe pragnienie dźgania nietykalnych reliktów w każde miejsce, w którym można je znaleźć, wychodząc od wyśmiewania założeń sierż. Pepper’s Lonely Hearts Club Band z „We’re Only In It for the Money”, aby ukształtować własną organizację nagraniową, aby mógł nagrywać i dostarczać to, czego potrzebował, kiedy tego potrzebował. To dodatkowo skłoniło go do wyrażenia sprzeciwu wobec starań Centrum Zasobów Muzycznych Rodzica o kontrolowanie wersetów muzycznych, mimo że jego melodie nie były tymi, które skłoniły osoby do bójki (jednak część jego bardziej szkicowych wersetów mogła spowodować poruszenie, jeśli ci z PMRC naprawdę zwracali na nich uwagę). Zappa okazał się takim wizerunkiem dla wrogich władzom kontrolnym, które na zebraniach wspominała wcześniej wyprawa do Czechosłowacji, został wyznaczony narodowym agentem społecznym i wymiany do Stanów Zjednoczonych.
Chociaż film zawiera kilka nowych spotkań z rodziną, towarzyszami i poprzednimi muzykami, większa część „Zappy” składa się z materiału, do którego Winter miał dostęp z własnych gigantycznych kronik Zappy, które są obszerne, aby obejmować wszystko z ruchu domowego zdjęcia, które nakręcił z rodziną jako młodzieniec, aby oderwać się od nowej muzyki na kilka dni przed odejściem z choroby prostaty w wieku 53 lat w 1993 roku. i pedantem na najbardziej znaczącym poziomie, któremu ledwo zależy na ćwiczeniu raz za razem, dopóki to, co on i jego artyści grali, nie będzie skoordynowane z dźwiękiem, który słyszał w swoim umyśle. To zdecydowane dążenie do bezbłędności — gdzie zmartwienia wszystkich innych, od tłumów po własną rodzinę, były konsekwentnie drugorzędne — sprawiało, że według wielu wydawał się on niezwykle samo-połykany. Trzeba przyznać Winterowi (który przeszedł od wspólnego grania w filmach „Bill and Ted” do koordynowania różnych intrygujących narracji na tematy od Internetu przez Panama Papers po młodzieżowych artystów estradowych), nie próbuje przemilczeć ta część charakteru Zappy, jednak większość napotkanych współpracowników kontynuuje afirmacje o wyzwaniach pracy z nim z potwierdzeniami, że ostatecznie było to warte trudności.
„Zappa” zawiera prawdopodobnie dwie autentyczne wady. Podczas gdy część wersetów Zappy została zbadana pod kątem mizoginizmu i niedojrzałości – to jest osoba, która skomponowała nieśmiertelne dzieło sztuki „Nie jedz żółtego śniegu” – ta część jego melodyjnej wydajności została w zasadzie pominięta. Inną kwestią jest to, że brak pełnych wystaw jego melodii nie przemawia za jego melodyjnym wirtuozem wśród osób, które nie skłaniają się skutecznie ku tej ścieżce. Poza tym film jest złożoną i szokująco satysfakcjonującą reprezentacją chodzącego rzemieślnika w rytmie alternatywnego perkusisty (lub dwóch).